niedziela, 18 czerwca 2017

większość

Dlaczego zawory grzybkowe nie poddają się zgubnej pogoni chciwych klientów za najniższą ceną?Bo ich korpus jest żeliwnym odlewem, a tego po prostu nie da się zrobić oszczędnie (cieńsze ścianki to więcej "braków" w trakcie produkcji), więc siłą rzeczy ma swoją wytrzymałość. tylko przecież każda armatura ma swoje "PN" - czy to kulowa, czy grzybkowa czy jakaś inna. Jest projektowana, badana i produkowana tak, żeby spełniać normy. Większość armatury kulowej to produkcja chińska. Ze wszystkim, co z tego wynika, niestety. A klienci jak to klienci, patrzą na cenę oraz na wygląd. Zawory grzybkowe niestety specjalnie urodziwe nie są, poza tym źle się kojarzą z hydraulika archaiczną. No i niestety, też bywają zawodne, po latach pakunki się wycierają, grzybki nie trzymają... Rzecz tylko w tym, że uszkodzony zawór grzybkowy to co najwyżej kapiąca z niego woda przy kręceniu bądź niemożność szczelnego zamknięcia, a nie powódź na cały dom. No i naprawa zaworu grzybkowego to prosta wymiana głowicy, do zrobienia w "5 minut", a nie zagwozdka jak zdemontować zawór kulowy wstawiony bez żadnego śrubunku w gotową instalację Czyżby nie spełniała??A to znowu zupełnie inna tematyka - które zawory są bardziej idiotoodporne. I tu się zgadzam do pewnego stopnia. Panowie! Nie zwalajcie wszystkiego na zawory kulowe. Tak jak ze wszystkim - nie należy kupować najtańszych, podobnie jest z oponami, kamerowanie instalacji wentylacji bateriami elektrycznymi, samolotami i rakietami. Ale jest jakiś powód, dla którego jego sąsiadów zawory seryjnie pękają i rozsądniej byłoby usunąć tego przyczynę, a nie zakłdać po kolei coraz mocniejszą armaturę. Ja twierdzę, że jest bardziej prawdopodobne, że winna jest sieć, a nie seria wadliwych zaworów, które wykaupili wszyscy w okolicy. W tej chwili działają one jak zawory bezpieczeństwa. Jak je wzmocnią, to rąbnie gdzie indziej. Znowu wszystkiemu winni Chińczycy. Egzekwowanie norm kończy się na firmie, która wprowadza towar do obrotu, czyli na jakiejś polskiej spółce zoo, która to importuje. A produkować to mogą nawet w Papui Nowej Gwinei. Inną sprawą jest niemożliwość w praktyce udowodnienia przyczyny pęknięcia. A poza tym wpis Jarka nie wyjaśnia, dlaczego klienci, godząc się z większym wydatkiem (bo rozumiem, że grzybkowe nie mogą być tanie), nie kupią drogich, grubych i mocnych kulowych.

zawór

Masz pewnie zawór antyskażeniowy U mnie po montażu tego zaworu przez wodociągi inastalacja pracuje z jakimiś "wstrząsami" Coś stuka, puka. To może być przyczyna niszczenia zaworów odcinających. btwcałej okolicy wywala zawory, to ja bym faktycznie podejrzewał instalację.Ta odchudzona do granic możliwości ścianka to w zasadzie wina kupujących. Kiedyś te zawory były znacznie masywniejsze. Niestety pogoń za niższą ceną tak się właśnie kończy. Większość klientów kieruje się głównie ceną a przy zaworze kulowym nie ma za bardzo pola manewru więc oszczędza się na materiale. Zgadzam się z tobą, że w miejscach narażonych na uszkodzenia mechaniczne znacznie dłużej wytrzymają tradycyjne zawory grzybkowe. Po opisie katastrof sądzę, że ciśnienie musi być wysokie, a dodatkowo pewnie raz na rok idzie w rurach tzw. uderzenie hydrauliczne. Powodów może być wiele. Zepsuty zawór zwrotny w stacji pomp, zbyt gwałtowne wyłączenie pomp i inne tego typu. Woda jest nieściśliwa, więc takie łupnięcie może sobie wędrować daleko bez większych strat i rozwala wszystko po drodze.Jest prostsza metoda - dać zawór grzybkowy, mosiężny albo nawet ocynkowany. Jak rozmroziło mi na budowie zawór kulowy, to oglądnąłem jego konstrukcję. Wniosek był oczywisty: nie ma sensu snuć teorii spiskowych o uderzeniach hydraulicznych itp. Każde urządzenie powinno być obliczone na takie przeciążenia, a na stacjach hydroforowych jest z reguły kilka stopni zabezpieczeń - chociażby tylko po to, żeby nie płacić odszkodowań za firmy ubezpieczeniowe, które tylko czyhają na taką okazję. Rzeczony zawór kulowy po bliższym oglądzie trafił w koszu i został zastąpiony typowym zaworem grzybkowym. Trafił się kolejny przypadek awarii, ale tym razem zawór grzybkowy przeżył, a diabli wzięli następny kulowy. Od tej pory wystrzegam się tego "szajsu". Wystarczy spojrzeć na jego odchudzoną do granic absurdu konstrukcję, żeby stwierdzić, w którym miejscu pęknie (i jest to tylko kwestia czasu). Ja mam wpuszczoną rurę od wody do garażu i tam będzie wodomierz. Chcę mieć to na widoku. Zawór nie strzeli od razu wiec w razie czego jest czas na naprawę. W domu w którym mieszkam wodomierz jest w piwnicy i są zawory kulowe chyba ze 20 lat i nigdy nie było awarii.

niezawodnie

Panowie z wodociągów, którzy wymieniali mi zawór musieli zakręcić wodę w takim miejscu, że wody nie było w kilku wsiach oddalonych nawet o 10 km... W dodatku trzeba było odkręcić hydrant w zagłębieniu terenu, żeby spuścić z wodociągu wodę... Oczywiście są zasuwy, które pozwoliłyby na odcięcie tylko kawałka ulicy... Ale skoro ich nie użyli, to pewnie są w takim samym stanie jak ta moja indywidualna. W dodatku podobno 90% zasuw w terenie nie działa, tzn. ma to samo, co moja.Temat stary, ale dorzucę moje doświadczenia. W 2008 wybudowaliśmy dom, przyłącze jest w studzience, bo kupując działkę wybraliśmy uzbrojoną -czyli woda + prąd. Do 2014r mieliśmy już 4 (CZTERY) awarie zaworów w studzience wodomierzowej (po prostu pękają) i tylko jedna awaria była zimą. Pierwsza awaria - pękł zawór przed wodomierzem, pokrywa od studzienki była przykręcona tak jak powinna być, pod nią jest styropian, nazbierało się wody tyle, że WYRWAŁO całą studzienkę z ziemi i zdewastowało pół trawnika przed domem, woda się lała przez kilka godzin, wypłukało dziurę jak po bombie (nie było nikogo w domu, a sąsiedzi daleko mieszkają, przyjechały wodociągi, wykonali naprawę na swój koszt, inspekcja kanalizacji kamerą powiedzieli, że były montowane góxxxne zawory to wymienili od razu obydwa. Studzienkę sam porządnie zamontowałem, doprowadziłem ogród do porządku i... nacieszyłem się tym około roku. Dokładnie taka sama awaria, tym razem pękł zawór ZA wodomierzem i znów wyrwało studzienkę z ziemi, przyjechali wymienili zawór -nic nie płaciłem bo od poprzedniej naprawy minęło około 10 miesięcy i zrobiłem im aferę, że zażądam zwrotu kosztu doprowadzenia posesji do stanu sprzed awarii -zniszczony trawnik, klomby itp. Tym razem po doprowadzeniu wszystkiego do porządku NIE przykręcałem pokrywy od studzienki i dobrze bo po ok. 1,5 roku znów pęknięty zawór i znów wymiana w ramach reklamacji znów nie płaciłem z monterami się już znamy -jesteśmy na "ty", żeby było śmieszniej dzisiaj znów mi rozwaliło zawór na szczęście/nieszczęście za wodomierzem czyli mogłem odciąć wodę i teraz się zastanawiam jakie tam zawory zamontować może jakieś plastikowe, albo zasuwy? Dwie ostatnie naprawy mówili, że montują jakieś porządne zawory, które mają chyba 5 czy 10 lat gwarancji producenta i co? taki sam szajs jak zawory za 5zł z marketu. Za każdym razem naprawę wykonuje ekipa wodociągów, więc jest zrobiona zgodnie ze sztuką, już nawet sam sprawdzałem czy przypadkiem nie ma tam za dużych naprężeń itp. i wszystko jest ok, po prostu u nas coś jest z instalacją ... na sąsiednich posesjach też pękają i się śmiejemy, że trzeba z tym żyć. Wymienili stary zawór na niezawodny zwykły ŻELIWNY GRZYBKOWY ZAWÓR chyba z mosiężną głowicą, a nie jakiś kulowy szajs. Nie neguję sensowności stosowania kulowych zaworów, mają wiele zalet. Ale na litość Boską, nie najtańsze co się napatoczy w markecie i nie wszędzie, gdzie się da. Oczywiście po naciskach rozkopano też teren i wymieniono starą zasuwę na nową. Z resztą to było konieczne, bo woda ledwo się z niej sączyła. Także jako główny zawór polecam wyłącznie tradycyjny, bo w zasadzie nie da się go zepsuć. A jak cieknie, to się wymienia uszczelkę/głowicę i po sprawie. Oczywiście kulowe mogą pękać z powodu naprężeń, bo są dość delikatne (bardzo cienkie ścianki), ale tych się nie da uniknąć. Oprócz tego wymieniłem juz 2 kulowe zaworki od baterii - to samo - pęknięte... I teraz proszę sobie wyobrazić co się dzieje w takiej sytuacji (uszkodzenia głównego zaworu) zakładając, że zasuwa nie działa? Powódź w domu... W studzience jednak bezpieczniej. Ewentualnie warto sobie zrobić swoją indywidualną zasuwę zamiast studzienki. Tylko nie najtańszą. Zawsze to prawdopodobieństwo, że nie zadziała jest mniejsze

instalator

Jak jest w studzience po za posesja to moga sobie go odczytac kiedy chca nawet jak Cie nie ma w domu. Jak masz w domu, to zeby Ci go odczytali musisz byc w domu. U mnie zaklad wodociagowy jest na tyle cywilizowany ze jak zadzownie do nich, to przyjma podany w ten sposob stan licznika i wysla fakture. Budowa studzienki to koszty. Jak teren jest bardzo mokry koszty moga byc solidne.Ale podawanie stanu licznika przez telefon, to obecnie chyba standard. Mojego licznika (w domu jest) w każdym razie żaden inkasent jeszcze nie oglądał od czasów jego odebrania przez Wodociągi.A ja mialem miec licznik w domu i zrezygnowalem, zrobilem sobie wlasnie w studzience, fak ze to dodatkowy koszt 550zl ale jest ocieplona z szczelna klapa i nic tam sie nie nakurzy na liczni, zawory odcinajace tez sa tam w razie awarji zaworu czy licznika nie zaleje domu tylko wywali wode na dworze.Nie uwazam ten zawor na szczegulnie narazony ale pomysl sam, jak mi walnie wezyk lub jakis zaworek na instalacji to zakrecasz glowny tak, a jak ci walnie glowny zawor np w zimie i wode z rurociagu masz doprowadzona pezposrednio do domu, to ci zaleje dom i nie bedziesz mial gdzie zakrecic tej wody, chyba ze po drodze rurociogu masz zasuwe prywatna to tez dodatkowy koszt, tez mi proponowal zasowe instalator, ale dolozylem kasy kupilem studzienke kompletna z zaworami, dwa odcinajace i antyskazeniowy, instalator ma tyko zalozyc licznik, do domu ze studzienki wchodzi rura 32 i tez jest trzeci zawor odcinajacy 3\4 w piwnicy, reduktor cisnienia z filtrem honeywell i dalej instalacja domowa. Licznik w domu to licznik w domu. Bezpieczny, łatwy do sprawdzenia. A licznik w studzience to rozwiązanie po pierwsze droższe o koszt studzienki, po drugie uciążliwe w eksploatacji - studzienka bywa zalana, bywa w niej ciemno, licznik bywa, że jest brudny i nie widać na nim cyferek. Oczywiście, można wziąć latarkę, lepsze okulary, do licznika można sięgnąć mopem na kiju i go przetrzeć. Ktoś na forum kiedyś pisał, że "to proste", on bierze aparat fotograficzny i robi licznikowi zdjęcie, dzięki zoomowi i lampie błyskowej wszystko potem widzi. I super. Ale nie prościej mieć po prostu licznik w domu, jeśli tylko jest taka możliwość? nowe fakty w sprawie - jeśli chcę mieć wodomierz w domu muszę puścić inst od studzienki wokół całego domu (w ogrodzie) bo jeśli chciałbym "na skróty" to rura by szła pod betonowym dojściem do domu i podjazdem garażu a takich instalacji podobno wodociągi nie lubią (trudny dostęp w razie awarii) - spotkaliście się z czymś takim ? Otóż jakieś 10 lat temu był w mojej wsi robiony wodociąg. Oczywiście był przetarg, i jak to w Polsce - wybrano najtańszą ofertę. I ta najtańsza oferta oczywiście odbiła się na jakości wykonania. A dokładniej zaworów, zasuw itd. no bo rura to rura, wielkiego wyboru nie ma. Właśnie zaczyna to wyłazić. Już 2 domy w niedalekim sąsiedztwie miały wypełnione wodą suteryny pod nieobecność domowników. Dały o sobie znać główne zawory (ten pierwszy zaraz przy wejściu rury do domu). Po prostu pękły. To samo było u mnie. Z tym, że w porę to zauważyłem. Po prostu, pewnego razu podczas zakręcania wody z powodu manipulacji w instalacji zauważyłem, że gdy dźwignia była w pośredniej pozycji pomiędzy zakręconym a odkręconym gdzieś w połowie zaworu lała się ze szczeliny woda i to bardzo mocno! Po prostu zawór był pęknięty. Ale to nie wszystko. Żeby wymienić ten zawór trzeba zakręcić zasuwę wodociągową na głównej nitce. Oczywiście zasuwa niby dała się zakręcić, ale tak na prawdę to zakręciła się tylko częściowo. A potem się nie dało jej odkręcić z powrotem.